Odzież reklamowa czy promocyjna to rodzaj ubrań, na którym właściwie wszystkie chwyty są dozwolone. Koszulki reklamowe Malfini czy Adler mogą mieć najróżniejsze nadruki, a także najdziwniejsze numery na piersiach czy plecach. Mogłoby się wydawać, że na takie rzeczy nie ma miejsca w stosunkowo konserwatywnej piłce nożnej. Tam T-shirty z nadrukiem nazwisk zawodników kojarzą się zwykle z numerami od 1 do 11. Jednak również w futbolu miały miejsce historie, w których piłkarze decydowali się na grę z niestandardowym, a czasem nawet kontrowersyjnym numerem. Przybliżamy kilka najciekawszych sytuacji z tym związanych.
Z jakimi numerami mogą grać piłkarze?
Pierwsze futbolowe mecze odbywały się bez numerów na koszulkach. W Anglii wprowadzono je dopiero wówczas, gdy zasady piłki nożnej były znane już od kilkudziesięciu lat. Z czasem stały się standardem, a zawodnicy występowali w numerach od 1 do 11. To w większości europejskich państw zmieniło się w latach 90., kiedy ligi zdecydowały się dopuścić do użytku wyższe numery.
Dziś zwykle zawodnicy mogą wybrać dowolny dwucyfrowy numer, o ile oczywiście nie jest on zastrzeżony. Istnieją jednak także inne wyjątki – na mistrzostwach świata czy Europy zawodnicy muszą grać z numerami od 1 do 23, a w hiszpańskiej La Liga graczom pierwszego zespołu przypisuje się liczby od 1 do 25.
Nietypowe wybory i kombinacje
Ciekawe historie związane z numerami miały jednak miejsce jeszcze zanim piłkarskie władze “uwolniły” numerację na koszulkach. Czasami zaskakiwali bramkarze – Jan Jongbloed, golkiper reprezentacji Holandii z lat 60. i 70., grywał w kadrze z numerem 5. Jan Tomaszewski na słynnym mundialu w 1974 r. grał natomiast z numerem 2. Tutaj zdecydował o tym fakt, że na liście z numerami bramkarzy umieszczono na trzech pierwszych miejscach. Jedynkę dostał jednak Andrzej Fischer, a Tomaszewskiemu przypisano dwójkę. Na MŚ w 1978 i 1982 r. z ciekawego pomysłu skorzystali Argentyńczycy, którzy przydzielili swoim piłkarzom numery, ustawiając ich alfabetycznie. Jedynki przypadły więc Norberto Alonso i Oswaldo Ardilesowi. Podstawowy bramkarz, Ubaldo Fillol, musiał najpierw zadowolić się numerem 5, a później 7.
W bardziej współczesnym futbolu problemem była czasami niedostępność konkretnego numeru, który bardzo upodobała sobie jakaś gwiazda. I tak Ivan Zamorano występował w Interze Mediolan z numerem 18, ale zapisywanym na koszulce jako 1+8. Dziewiątka, z którą chciał grać, była bowiem zajęta przez Brazylijczyka Ronaldo. Podobna sytuacja spotkała Ronaldinho w AC Milan. On do numeru 8, który w klubie był już zajęty, dołożył jednak 0 i grał z oznaczeniem 80.
Numer, który wywołuje kontrowersje
Za niezwykle nietypowe w piłkarskim świecie można uznać także numery trzycyfrowe. W ten sposób czasami honorowano jednak zasłużonych zawodników – zwykle specjalne pozwolenie na taki gest musiały wydać władze ligi. I tak Austriak Andreas Herzog z setką na plecach uczcił setny występ w kadrze. Juninho Pernambucano oraz Felipe pod koniec kariery w brazyljskim Vasco da Gama wystąpili z numerem 300, a bramkarz Rogerio Ceni zagrał w FC Sao Paulo z numerem 618.
Czasami jednak numery mogą wywoływać także kontrowersje. Tak było w 2009 r. w Niemczech, gdy Chorwat Dino Drpić, ponoć za namową swojej partnerki, zażyczył sobie w KSC Karlsruhe numeru 69. Władze niemieckiej piłki uznały to za prowokację i gry z takim numerem zabroniły. Często niemile widziany jest także numer 88, który w kręgach neonazistowskich jest kojarzony z hitlerowskim pozdrowieniem. Występujący niegdyś z tym numerem Gianluigi Buffon zdecydował się więc w końcu zamienić go na jedynkę. Kontrowersje numeru 88 rozgorzały także wśród kibiców Lecha Poznań, gdy taką koszulkę otrzymał czarnoskóry Arnoud Djoum.